Słuchałem wypowiedzi fachowców na temat ustawy o „pozwach grupowych”. Odbieram ją jako element dyskusji nad nowymi tendencjami w procedurze cywilnej. Zabawne, że to ewidentne postępowanie odrębne wprowadzono inną ustawą, niż kolejna nowela kpc. Może właśnie na tym polegają te nowe tendencje? Ale nie w tym rzecz. Zasadnicze znaczenie ustawy polega chyba na nieśmiałej inicjatywie wykreowania nowego zawodu: „reprezentanta grupy” występującego z powództwem grupowym.
Podobały mi się dwa wystąpienia: profesora doktora habilitowanego – jednego z redaktórów ustawy – postulują cego, aby się nad nią nie znęcać w ocenach, „bo to pierwszy krok na drodze do class actions”. I praktyka – radcy prawnego z jednej z renomowanych kancelarii, który – nie znącając się nad aktem – zadał kilkaset pytań do – w sumie – kilkunastu artykułów. I odpowiedzi uzyskał raczej nijakie. Oczywiście poza tymi, których udzielił sobie sam.
I tylko nawet bez próby jakiejkolwiek odpowiedzi pozostało jedno pytanie: Dlaczego ci dwaj fachowcy pierwszy raz spotkali się w dialogu nad tak nowatorskim elementem proceduralnym dopiero na prezentacji ustawy już po jej uchwaleniu ?
Może w legislaturze nie kocha się rzemieślników ? – Pardon – to już drugie pytanie.
No i jeszcze jedno: ja – rzemieślnik prawniczego rzemiosła – mam ochotę pomęczyć któryś z Wysokich Sądów jakimś powództwem w postępowaniu grupowym. Zafundowalibyśmy sobie wspólnie niezłe igrzysko ! I wspólnie rozpoznalibyśmy „nowe tendencje w procedurze cywilnej”. Tej nie mieszczą cej się w kpc.
Tylko czy to można nazwać rzemiosłem ?